Długo się zastanawiałam, czy ten aspekt wysokiej wrażliwości postrzegać jako wadę czy zaletę. I wydaje mi się, że każdy aspekt można rozpatrywać w obu wersjach, w zależności od sytuacji.
O przenikliwości w wersji hiper dowiedziałam się oczywiście z testu na WWO, ale tak naprawdę cały czas zdawałam sobie sprawę z tego mechanizmu w sobie. Tylko tak tego nie nazywałam.
Głównie polegał on na tym, że w kontakcie z drugim człowiekiem starałam się odgadnąć jego nastrój, myśli, stosunek do mnie.
W dzieciństwie była to strategia przetrwania. Bo w każdej chwili mogłam dostosować się do tej drugiej osoby, aby nie zostać odtrąconą. Jeśli czułam, że ktoś jest zły, podminowany, wtedy mogłam szybko zniknąć, żeby jeszcze bardziej go nie rozzłościć. Jeśli ktoś był zadowolony, ja mogłam też się uśmiechać, a jeśli był smutny, ja mogłam dostroić się do jego emocji.
W dzieciństwie taka cecha jest bardzo przydatna, szczególnie jeśli dorasta się w środowisku nieprzychylnym, wrogim lub obcym. Takie dzieci są zazwyczaj bardzo lubiane, bo druga osoba czuje się przy nich komfortowo. Jest zrozumiana, choć nie musiała opowiadać o swoich problemach, czuje się akceptowana, nie ma z kim walczyć. Bo po drugiej stronie jest człowiek, który rezonuje z nim, odpowiada na jego potrzeby.
Fajnie! Z perspektywy „normalsa” to super układ. Tylko co z tym wrażliwcem po drugiej stronie?
Przytoczę fragment wypowiedzi WWO, zawartej w książce „Jak mniej myśleć” Christel Petitcollin, opisującej bardzo dokładnie doświadczanie przenikliwości:
Wszystko widzę, wszystko wiem, nic mi nie umknie. Wiem, czy ludzie się umyli, czy nie, czy noszą ubrania niezmieniane od poprzedniego dnia i czy wyszczotkowali zęby. Widzę niewypastowane buty, odpruty obrębek, brak guzika. Widzę wszystkie, nawet najbłahsze drobiazgi, ale dostrzegam też osobę całościowo. Po sposobie, w jaki ludzie się ubierają, poruszają, mówią, natychmiast domyślam się, z kim mam do czynienia. Właściwie nie znaczy to, że chcę wiedzieć, ale że nie mogę nie widzieć; to silniejsze ode mnie. Wiem, że mój przenikliwy wzrok niektórych drażni, bo nawet jeśli nic nie mówię, ludzie odgadują, że wszystko o nich wiem, i czują się przy mnie bardzo nieswojo. Widzę też, że ludzie okłamują samych siebie, a postępując nielogicznie, wpadają w tarapaty. Najmniejsza uwaga z mojej strony wydaje im się obraźliwa, ponieważ stwierdzam coś, co jest oczywiste, a oni nie chcą spojrzeć prawdzie w oczy, albo zadaję pytanie, którego unikają. W każdej sytuacji od razu widzę, co jest nie w porządku i co należałoby zrobić, aby wszystko ułożyło się dobrze. Zawsze wiem z góry, co się później stanie. To wyczerpujące, denerwujące. Czuję się bardzo osamotniona.
W tej wypowiedzi jest kilka ważnych momentów do omówienia.
1. Pierwszy to faktycznie duża spostrzegawczość i zwracanie uwagi na niuanse. I co ważne – to nie jest forma wścibstwa czy chorobliwej ciekawości. Nasz mózg głęboko przetwarza wszystko w wersji hiper, czyli chłonie detale poprzez zmysł wzroku, dźwięki, zapachy, ale również atmosferę i energię panującą wokół. W zasadzie zawsze, gdy wchodzę do jakiegoś pomieszczenia, chłonę całym ciałem atmosferę i potrafię po krótkich spojrzeniach na twarze innych osób zorientować się, czy jest pozytywna czy negatywna. Dostrzegam mikro grymasy na twarzach, ukradkowe spojrzenia, gesty, ton głosu. Po takiej dawce informacji nasz mózg wypluwa końcowy wynik, z którym my musimy sobie już sami poradzić. Jeśli weszliśmy do pomieszczenia bez intencji i oczekiwań, jest szansa, że poradzimy sobie z panującą tam atmosferą.
WADA:
Gorzej jest, gdy mamy jakieś podejrzenia, nastawiamy się na coś i wtedy może dojść do nadinterpretacji znaków. To niestety częsta przypadłość WWO, którzy od razu biorą do siebie nieprzychylne spojrzenia czy nerwową atmosferę. Dlatego trzeba być bardzo świadomym tego aspektu swojej wrażliwości i starać się zawsze patrzeć na sytuację zdroworozsądkowo.
ZALETA:
Zaletą przenikliwości jest to, że mózg po przetworzeniu wszystkich informacji potrafi złożyć je w całość i dać szeroki ogląd sytuacji. To ważne, że widzimy również całościowo. Potrafimy połączyć kropki i spoglądać na sytuacje z lotu ptaka. Taka kompetencja sprawdza się w zawodach, gdzie dużo się planuje, u liderów, menadżerów, którzy zarządzają większą całością.
2. Drugim ważnym spostrzeżeniem jest to, że widząc wszystko w detalach i w całości, widzimy również rozwiązania, których inni nie widzą. A gdy chcemy to zakomunikować, ci denerwują się na nas. Szczególnie wtedy, gdy widzimy błąd, złą ścieżkę obraną przez osobę i chcemy ją przestrzec. Dostrzegamy relacje pomiędzy ludźmi i różne zachowania, które pogarszają sytuację. Chcielibyśmy temu zaradzić, ale nie jesteśmy w stanie. To bardzo deprymujące.
Bardzo często tego doświadczałam. Na przykład wchodząc w rodzinę męża, bardzo szybko rozpoznałam mechanizmy rządzące w rodzinie, schematy zachowań, błędy popełniane non stop i bardzo często czułam się jak Kasandra, która przewiduje przyszłość, ale nikt jej nie słucha. Wiedziałam co nastąpi w danej sytuacji, jak ktoś się zachowa, jakie będą konsekwencje. Ale nie mogłam nic zrobić, aby temu zapobiec.
WADA:
To bardzo trudne doświadczenia. W takich sytuacjach czujemy się niedocenieni, odrzuceni, podważa się naszą wewnętrzną wartość. A najgorszy moment to ten, kiedy twoje przewidywania się sprawdzają, a ty masz ochotę krzyknąć: A nie mówiłam! Czy wy tego nie widzicie?!
ZALETA:
Myślę, że mimo wszystko trzeba to postrzegać jako zasób. Po prostu zaufać sobie, swojej intuicji i wykorzystywać przetwarzaną wiedzę na swoją korzyść. Odczytując zachowania ludzi, jesteśmy w stanie odpowiednio się nastawić, aby zyskać to na czym nam zależy. Jeśli przewidzimy przyszłość to potraktujmy to jako nasz sukces. Nieważne, że ktoś z tego nie skorzystał. To jego strata! I niekoniecznie musimy go o tym informować. Budujmy na tym swoją wartość dla samych siebie.